czwartek, 8 grudnia 2011

Poznańska zieleń przed zimą.


Po raz kolejny Poznań zaskoczył mnie pozytywnie jakością inwestycji związanej z zielenią w mieście. Dotąd zdarzyło się to tylko kilka razy. Po raz pierwszy gdy zobaczyłem kilka lat temu obsadzenia na Rondzie Śródka, zastosowanie irgi płożącej zamiast trawnika, kompozycja z berberysów, kosodrzewiny i jałowca płożącego - to było coś jak na tamte czasy.
Drugie zaskoczenie to modelowe założenie zieleni na ulicy Solnej i trawniki na torach tramwajowych - cudo, od razu w wyobraźni ożywa idea miasta-ogrodu gdzie technika współgra z naturą.
 Potem był skwer im. prof. Zakrzewskiego przy strzeleckiej, nowe założenia przy dworcu pks itp. itd.
Ostatnio jednak miasto pokazało, że nie tylko potrafi wybrać projekty ciekawie aranżujące przestrzeń miejską, nie tylko nie boi się wprowadzania coraz ciekawszych gatunków i odmian ale jeszcze potrafi zadbać o odpowiednią pielęgnację obsadzonego materiału.
Oto obrazki jakie w tym roku często można spotkać na mieście.

Płotki okalające co cenniejsze nasadzenia od strony jezdni zabezpieczające przed nachlapywaniem brei z soli i śniegu na rośliny pojawiły się w tym roku w wyjątkowej obfitości. Chronią rośliny przed nadmiernym zasoleniem gleby a przy okazji stanowią przeszkodę dla wiatru, który jest zimą dla roślin bardziej niebezpieczny niż sam mróz. Konstrukcje wyglądają całkiem przyzwoicie. Słomiana mata jest przyjazna dla oka a podkładka z folii nie przepuści solanki anie wiatru. Ciekaw jestem jak te cudeńka będą wyglądać wiosną. Czy uda się je wykorzystać w następnym sezonie zimowym czy sól i wilgoć zrobią swoje i za rok bez nowych się nie obejdzie. Jak by nie było szkoda tylko, że nie wystarczyło płotków do osłony wszystkich rabat przy jezdniach.

Płotki to nie jedyny sposób w jaki poznańska zieleń została w tym roku zabezpieczona przed zimą. Drzewa z najnowszych nasadzeń, na przetrwanie swojej pierwszej zimy w mieście dostały stylową odzież na modłę skandynawską (czyli w bieli :-). Osłony na pnie co prawda nie wyglądają już tak naturalnie jak w/w płotki ale i tak jestem zachwycony, że pomyślano o takich zabezpieczeniach.


Teraz zima już poznańskim roślinom nie straszna. Pytanie tylko czy w tym roku w ogóle zamierza do nas przyjść???

czwartek, 1 grudnia 2011

Zieleń przykościelna - przykład I

Od lata tego roku nie daje mi spokoju sprawa doboru gatunków jakimi obsadzono w Poznaniu kościół pw. Maryi Królowej na Wildzie. Szczególnie rażą mnie najświeższe dosadzenia: surmie i miłorząb. Sprawa "gniotła" mnie na tyle, że postanowiłem ją tu opisać i wtedy okazało się, że wcześniejsze nasadzenia są dobrane z zadziwiającym wyczuciem i poszanowaniem tradycji, ale może po kolei...




Oto w/w kościółek.
Krótka historia: Wybudowany w 1907 dla niemieckiej ewangelickiej wspólnoty pw. św. Mateusza. W lutym 1945 r. kościół przejęli Polscy katolicy, traktując go jako rekompensatę za zniszczenie przez Niemców w 1939 r. rozpoczynającej się nieopodal budowy kościoła.  Od 1 sierpnia 1993 roku przy kościele utworzono samodzielną parafię.



Od strony ulicy Górna Wilda umieszczono przy kościele kompozycję, której głównym elementem jest jabłoń ozdobna podsadzona jałowcem sabińskim, kompozycję uzupełnia żywotnik zachodni, dereń biały o dwubarwnych liściach i pięknie wybarwiającej się korze, która na tle zieleni jałowców stanowi istotny aspekt dekoracujny zimą oraz ogniki. Mamy więc tu pięć elementów kompozycji, które zapewniają jej atrakcyjny wygląd przez cały rok.

Wiosna: kwitnąca jabłoń o czerwono wybarwionych młodych liościach, kremowo-białe baldachy kwiatów ognika i derenia, wszystko podkreślone zielenią płożącego jałowca.

Lato: podkreślona dwubarwnymi liśćmi dereni zieleń jałowców, ogników i żywotnika jest oprawą dla czerwono nabiegłych liści jabłoni.

Jesień: owoce ogników wybarwiają na jaskrawy, żółty kolor, jabłoń po opadnięciu liści ukazuje czerwone drobne jabłuszka, liście dereni przyjmują barwy od żółtej przez pomarańcz do czerwieni a opadając ukazują czerwone gałązki, dodatkowy aspekt stanowią niebieskie szyszkojagody jałowca i białe owoce dereni.

Zima: czerwień pędów derenia kontrastuje z zielenią jałowców.

Jak dla mnie majstersztyk a to dopiero warstwa wizualna. Przejdźmy teraz do tego co w przypadku zieleni przykościelnej najważniejsze - znaczenia symboliczne.



Krzewy i drzewa liściaste- budząc się do życia w okresie wielkanocnym przypominają o zmartwychwstaniu.

 Jabłoń- pierwsze i najbardziej oczywiste skojarzenie to malowidła, na których w europie była przedstawiana jabłoń jako drzewo poznania dobra i zła, drzewo z którego owoc Ewa podała Adamowi przypominające o niedoskonałości człowieka ale jabłoń z racji swej formy może również symbolizować drzewo życia, rosnące po środku Edenu a i tu znajdujące się po środku kompozycji. Oba te skojarzenia odnoszą się do Raju przypominając o wyjątkowości terenu wokół świątyni. W końcu jabłoń rodzi jadalne owoce, niosąc ze sobą całą symbolikę jaką w wierze chrześcijańskiej one posiadją: owoce Ducha Świętego, owoce pracy ludzkiej, potomstwo a także znak demaskujący fałszywych proroków:
"Miejcie się na baczności przed fałszywymi prorokami. Oni przychodzą do was w przebraniu owczym, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z cierni lub figi z ostów." (Mt: 7,15-20)

Ognik- ciernisty krzew pokrywający się jaskrawymi owocami, czyż nie przywodzi na myśl korony cierniowej i męki Jezusa? Owoce natomiast przypominają, że męka ta nie poszła na marne i przyniosła nam także owoce - odkupienie grzechów.

Jałowce i Żywotnik- jako rośliny zimozielone uznać je można za symbole życia wiecznego.

Dereń biały - jako gatunek nie posiada znaczenia symbolicznego ale jako krzew liściasty budzi się do życia na wiosnę, owocuje a w czasie świąt Bożego Narodzenia jego gałązki są intensywnie czerwone.

Z lewej strony wejścia do kościoła znajduje się jeszcze jedna godna uwagi kompozycja: brzoza porośnięta bluszczem, widok żadki ale jakże pasujący do miejsca w którym możemy go oglądać.



Strona wizualna to ciemnozielone liście bluszczu pięknie kontrastujące z białą korą oraz przebarwiającymi się jesienią na żółto liśćmi brzozy.

Strona symboliczna: Brzoza o płaczącym pokroju i siwej korze w poezji polskiej często była analogią matki opakującej synów pochłoniętych przez wojny, ale kiedy dodamy do tego bluszcz, który w  chrześcijaństwie jako zimozielony symbolizuje nieśmiertelność lub życie wieczne, wyłania nam się obraz silnego symbolu maryjnego. Oto brzoza niczym Maryja opłakująca swego syna daje podporę temu, który pokonał śmierć i dzięki niej wzrasta ku niebu. Coś takiego w Polsce poświęconej Maryji - aż dziw, że takie zestawianie nie znajduje się przed każdym kościołem :-)

Niestety nie mam pojącia czy to geniusz projektanta, który po mistrzowsku połączył efekt wizualny z wymiarem duchowym założenia czy tylko moja nadinterpetacja :-) Może chodziło tylko o to, by było ładnie i swojsko - nieważne. Najgorsze jest to, że ostatnio kompozycję wzbogacono surmiami i miłorzębem. Skąd taki dobór gatunków?! Dlaczego surmia, czy jak kto woli catalpa? Dlaczego nie klon zwyczajny "Globosum"? Efekt prawie identyczny a klon to gatunek rodzimy, zakorzeniony w naszym krajobrazie, nawiązuje do tradycji, która od wieków powiązana jest z chrześcijaństwem, no i idealnie dostosowany do naszego klimatu.
I w końcu...DLACZEGO MIŁORZĄB??? Nie dość że nie nasz, to jeszcze tradycyjnie sadzony od wieków przy świątyniach i klasztorach buddyjskich. Znany w azji jako drzewo dziadka i wnuka (późne wchodzenie w okres owocowania - jak dziadek posadzi drzewo to dopiero wnuki będą z niego jadły owoce). Święte drzewo innej religii z dalekiej Azji ląduje sobie w Poznaniu przy ponad stuletnim kościele w środku tak znakomicie ułożonej kompozycji. Dlaczego???...

środa, 23 listopada 2011

Okrycia zimowe roślin

Ostatnio w necie natknąłem się na zapytanie jak są odbierane takie oto osłony zimowe roślin


ponieważ moja opinia przeszła bez szerszego echa, czując niedosyt konwersacji na temat ich zalet i wad postanowiłem zapytać o to gdzie indziej. Nie wiem czy blog jest odpowiednim miejscem ale postanowiłem spróbować. Ponieważ nie czuję szczególnej pasji do pisania po prostu wklejam komentarz jaki zamieściłem na tamtej stronie. Oto moje zdanie:

Wizualnie takie okrycia nadają się według mnie tylko na okres świąt, kiedy komponują się z przystrojeniem domu. W styczniu czy lutym bardziej kojarzą mi się z krasnalami ogrodowymi czy gipsowymi zwierzakami. Poza tym trzeba uważać na ich kolory i grubości tkaniny. Kolory ciemne mocniej się nagrzewają i w dni słoneczne mogą niepotrzebnie "rozbudzać" okryte rośliny. Dodatkowo dużą grupę roślin wymagających okrycia na zimę stanowią rośliny zimozielone jak azalie japońskie czy ostokrzewy, okrycie dla nich powinno osłaniać przed wiatrem ale nie blokować całkowicie dostępu światła, więc osłonki z ciemnych tkanin znowu nie są dla nich najlepsze. 
Nie rozumiem też "ataku" na chochoły. Wizualnie można je bardzo ciekawie zaaranżować wykorzystując jarzębinę, szyszki, owoce dzikiej róży i gałązki iglaków oraz lniany sznurek. Stosujemy je oczywiście na rośliny liściaste o sezonowym ulistnieniu i zakładamy dopiero po opadnięciu liści wtedy nie trzeba się martwić o szarą pleśń, która rozwija się na obumarłych delikatnych tkankach, natomiast zdrowa kora jest dla niej barierą nie do przebycia, zresztą nie spotkałem się by grzyby przyniesione ze słomą atakowały zdrowe tkanki okrytej rośliny. Nie znam też żadnego szkodnika, który mógłby zostać zawleczony do ogrodu ze słomą. Z drugiej strony sporo pożytecznych owadów zimuje w chochołach np. złotooki, bleskotkowate, łowiki itd. itp. Przecież taki chochoł pełni też taką samą funkcję jak modne ostatnio owadzie domki, które w tym roku często pojawiały się na Chelsea Flower Show.

Proszę w szczególności o opinie na temat plusów i minusów omawianych osłonek nie dotyczące ich design'u a raczej pozostałych poruszonych kwestii.