wtorek, 10 lipca 2012

Ma być pięknie i kwitnąco przez cały sezon.

Ogród, który odwiedziłem wiosną zeszłego roku był szczególny. Ogrodem było całe podwórze a przynajmniej jego przednia część bo na tylnej ciągle trwały roboty ziemne i kładziono kamienne chodniki. Rośliny wyglądały na zadbane i właściwie zastanawiałem się czym przyjdzie mi się tu zająć. Główna rabata przed domem nie wymagała właściwie żadnych zmian, no może z wyjątkiem kilku cięć po ostatniej zimie.



Natomiast rabaty boczne robiły wrażenie jakby jeszcze się nie obudziły ale w marcu to nic dziwnego. Właściciel posesji poprosił o zaprojektowanie zmian na skalniaku wybudowanym na przeciw wjazdu sąsiadującym z wielkim oczkiem wodnym i studnią.





Stwierdził, że jest tam za mało kolorowo a właściwie za krótko kolorowo bo wiosną są kwiatki a potem nic się nie dzieje. Zaproponowałem by zamiast części bylin dodać niewysokie krzewy o barwnych liściach i kwitnących w o różnej porze roku, uzupełnić je drobnokwiatowymi żonkilami a w maju miejsca po nich uzupełnić roślinami balkonowymi. Pomysł się spodobał i współpraca ruszyła. 




Po skalniaku zająłem się rabatą przed domem, rabatą obok domu i aleją klonową z drugiej strony obejścia a w między czasie poprawkami na głównej rabacie i uzupełnieniami co po niektórych kompozycji. W czasie tej współpracy miałem jedną główną wytyczną: Ma być pięknie i kwitnąco przez cały sezon. Na szczęście udało mi się namówić by w niektórych cienistych zakątkach zamiast "kwitnąco" było po prostu "kolorowo" co dało mi większe możliwości w wyborze roślin na te stanowiska.

Rabata przed domem składała się z trzech części o różnych warunkach świetlnych. Część najbliżej wejścia była najlepiej oświetlona i sterczały w niej jeszcze niedobitki róż, którym ostatnia zima dała się nieźle w kość. Klient lubił róże i podobały mu się, ale za często trzeba było walczyć z chorobami i szkodnikami a do tego po zimie zwykle wyglądały nieciekawie. Było to zasługą wiatrów owiewających tą część rabaty zimą. Ponieważ rabata była blisko wejścia do domu miała być pełna kwiatów i motyli. Zdecydowałem się na byliny powtarzające kwitnienie uzupełnione budleją Dawida. Mimo jej nie najlepszej mrozoodporności postanowiłem zaryzykować. Cóż błędów nie popełnia tylko ten kto nic nie robi. Zima zebrała żniwo w postaci 1/2 nasadzonych budleji ale i tak uzupełniono je wiosną bo klient zakochał się i w kwiatach i w motylach, których roje zlatywały się do krzewów. Towarzystwem dla motylich krzewów były liliowce, pięciorniki krzewiaste i szałwia omszona. Zestaw pewniaków zapewniających kwitnienie od końca wiosny do  samej jesieni - tu okazało się, że rośliny przerosły moje oczekiwania już w pierwszym roku zamiast powtarzać kwitnienie jesienią w ogóle nie przestawały kwitnąć aż do października! wiosną tego roku wystrzeliły jak szalone w górę i chyba mają zamiar powtórzyć zeszłoroczny wyczyn. Ostróżki rozrosły się tak, że trzeba je było zamknąć w bambusowych klatkach co wniosło na rabatę ciekawy nowoczesny smaczek. Nie wszystkim  się pomysł spodobał ale ja uważam zestawienie wyraźnych, surowych linii bambusowej kraty z ażurowymi kwiatostanami ostróżki za bardzo udane.







Druga część rabaty to cienisty zakątek pod sosną otoczony od podwórza pół płożącymi jałowcami. Światło słoneczne pojawia się tam tylko na kilkadziesiąt minut rano i przed zachodem słońca. Jedyną rosnącą tam rośliną był niewielki bodziszek. Postanowiłem dać mu do towarzystwa kilka plam zielonych i czerwonych żurawek oraz w jednym miejscu kępę wysokich host by zasłonić ogołocone od tej strony gałęzie jałowca. W tym roku zarówno bodziszek jak i żurawki pięknie się rozrosły i zakwitły a dzięki kolorowym liściom efektowność kompozycji zostaje utrzymana do zimy a czasem nawet do wiosny.



Trzecia część rabaty biegła wzdłuż podjazdu do domu i była zaaranżowana formalnie poprzez rytmicznie posadzone trzmieliny i róże pienne, które po zimie czekały na całkowitą wymianę. Wystawa tej części rabaty była północna ale docierało tu mnóstwo rozproszonego światła a latem przez kilka ładnych godzin docierało słońce. Szukaliśmy roślin szczepionych na pniu, które mogłyby zająć miejsce róż i kwitłyby w drugiej części lata. Padło na hibiskusy.


Niestety w zeszłym roku dopadł je późno majowy przymrozek a ostatnia zima dokończyła dzieła zniszczenia. Od tego roku dość już walki z klimatem. Piękne metalowe kute podpory do róż zostały uzupełnione donicą i zawitały w nich pelargonie angielskie a za rok może będą to lobelie albo petunie - zobaczymy. 








Kolejną rabatą jaką trzeba było poprawić była półcienista rabata wzdłuż południowej ściany domu. Jest wąska i długa a od południa osłania ją betonowy mur porośnięty winobluszczem. Na rabacie rosły wysokie krzewy hortensji bukietowej, hibiskusy, róże pienne i dwa graby, a po ziemi płożyły sfatygowane brakiem światła jałowce płożące w odmianie 'Blue Forest' tyle że już bardziej brown niż blue. Widząc jak zareagowały  na warunki świetlne jałowce i przewidując co się tu będzie działo gdy korony grabów się rozrosną obsadziłem całą rabatę runianką i hostami pozostawiając wszystkie rośliny poza jałowcami na miejscu. Jedynie hortensje silnie przyciąłem by trochę poprawić kompozycję przestrzenną tego miejsca.



 Po ostatniej zimie hibiskusy trochę ucierpiały a róże podzieliły los róż z rabaty przed domem i zastąpiły je donice z fuksją.





W czasie realizacji rabat podwórze wzbogaciło się także o kolekcję klematisów a kamienne chodniki utworzyły sieć wyznaczającą plac zabaw i ogród warzywny.




 Aleja klonowa została obsadzona konwaliami i krzewami które w przyszłości nadadzą jej lekko parkowy klimat by móc w upalne dni lata skorzystać z cienia jaki dają drzewa i usiąść na ławkach skąpanych w chłodnej zieleni.
Zeszłego lata sprawdziliśmy też jak pelargonia bluszczolistna sprawdza się w roli rośliny okrywowej. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania oraz inne posadzone obok rośliny :-)



Nie tylko my byliśmy zachwyceni dywanem czerwonych kwiatów. Wyraźnie zadowolony był też Paź królowej odwiedzający podwórze.

Dzikie kwiaty

Dzikie rośliny o wyróżniających się kwiatach zawsze mnie interesowały i kusiły by bliżej im się przyjrzeć, niestety zwykle brakowało mi na to czasu. Wielokrotnie widząc kwitnącą wykę ptasią planowałem sprawdzić jak ta roślina zachowa się uprawiana w pojemnikach. Mijając kwitnącą cykorię podróżnik o kwiatach różowych a nie niebieskich zapamiętywałem gdzie rośnie by potem wybrać się po nasiona z nadzieją, że uda mi się wyprowadzić i utrwalić tą formę barwną w moim ogrodzie. Podobnie sprawa miała się z chabrami o białych czy ciemnofioletowych kwiatach. Niestety pomysły te zawsze były tak ulotne jak polne kwiaty i odchodziły w zapomnienie razem z końcem lata by wrócić dopiero w kolejnym roku. Jedyne co udało mi się zrobić to obronić kiedyś dwa egzemplarze popłocha pospolitego przed zniszczeniem z rąk dziadka. Musiałem obiecać, że będę w następnych latach usuwał wszystkie siewki. które się pojawią w trawniku. Dziś dzięki ciągle wyrastającym popłochom wspominam dziadka za każdym razem gdy zobaczę je w ogrodzie.


Mak i rumianek nad stawem we Franulce koło Miłosławia.

W tym roku postanowiłem wykorzystać fakt częstszego podróżowania po Wielkopolsce, któremu sprzyja rozsianie w niej projektowanych przeze mnie ogrodów i zapolować na ulotne piękności naszych pól i przydroży. Na cały maj i czerwiec aparat stał się stałym elementem wyposażenia samochodu i podręcznej torby. Mimo, że nie był to profesjonalny sprzęt udało mi się zdobyć kilka pięknych trofeów. Oto efekty tych polowań:


Maki, chabry i rumianki przy zjeździe z trasy S11 na Skórzewo.


Pierwsza dłuższa sesja miała miejsce przy nasypie kolejowym na drodze ze Swarzędza do Szczepankowa. 


Kompozycja jaką natura stworzyła na tym nasypie zmusiła mnie do zatrzymania auta i chwili kontemplacji nad pięknem i geniuszem naszej przyrody, które jak nienawidzi pustych miejsc.


Takich założeń nie powstydziłby się chyba żaden architekt krajobrazu ani ogrodnik.


Zestawienie bylicy piołun, żmijowca i wiesiołka.


Kompozycja z nostrzykiem żółtym i chyba jakąś rezedą (jeśli ktoś rozpoznaje roślinę z pierwszego planu proszę o kontakt).

Kolejny plan do sesji odnalazłem w zakątku działki klienta, któremu właśnie projektowałem ogród mający nawiązywać do krajobrazu wielkopolski. Działka znajduje się niedaleko Miłosławia. Położona jest na malowniczym wzgórzu otoczonym polami i stawami rybnymi oraz wznoszącymi się nad ich brzegami olszynami. Niestety ciężko będzie uratować ten "zachwaszczony" skrawek ziemi, ponieważ znalazł się w miejscu przeznaczonym pod wybiegi dla koni. Na powstałych wiosną hałdach żyznej ziemi zdartej w czasie prac ziemnych i na położonej nieopodal piaszczystej skarpie rozsiadły się żmijowce, rumianki i dziewanny.


Rumianek zajął oczywiście najżyźniejsze stanowiska na świeżo powstałych hałdach z warstwy ornej gruntu.


poza zasięgiem rumianku wśród traw usadowiła się wyka ptasia.


Najsuchsze i najbardziej piaszczyste stanowiska pozostały dla żmijowca i dziewanny firletkowej.


Swoje miejsce znalazł również bniec biały.


Kwiaty dziewanny pięknie komponowały się z dachami niedalekich zabudowań sąsiada.


Miała być biedronka ale aparat nie podołał, za to zdjęcie otrzymało klimatyczną głębię, a kwiaty pięknie się zaprezentowały w słońcu.


Kwiat popłocha w słońcu wyglądał z daleka jak klejnot otoczony srebrem i złotem rumianków.


Pomiędzy bujnymi rumiankami udało się przebić popłochowi pospolitemu.

Opuszczając działkę nie mogłem doczekać się kolejnej wizyty i kolejnego polowania i nie musiałem długo czekać. Kilka dni później jadąc na tą samą działkę zobaczyłem przy trasie pole z piękną fioletową obwódką. Niestety polowanie nie było zbyt obfite ale za to otrzymałem zdjęcie jakiego nie mógłbym zrobić w moich rodzimych okolicach bo roślinka ta jest tam bardzo rzadko spotykana - swoją drogą ciekaw jestem dlaczego ostróżeczka polna nie występuje na polach wokół Rudek skąd pochodzę? 


Zdjęcie zostało zrobione przy trasie między Miąskowem a Miłosławiem na trasie Jarocin-Września.


Z kolei na przy trasie Poznań-Jarocin tuż za Środą Wielkopolską zatrzymał mnie inny bardziej niebieski a raczej modry bywalec naszych pól.


Chaber bławatek czyli popularny modrak

Gdy zobaczyłem pole na które spadł kawałek nieba nie było siły żeby się nie zatrzymać i nie zanurzyć w nim chociaż na chwilę. I warto było. Poza miliardem niebieskich płatków zebranych w falujące na wietrze łany udało się doszukać kilku białych chmurek rumianku oraz paru rodzynków w postaci kłosów jęczmienia i owsa.


Promienie letniego słońca w kłosach jęczmienia.


Może kwiatów i pojedyncze kłosy owsa stanowiły ciekawy kontrast dla biegnących nieopodal linii wysokiego napięcia.


Kępy rumianku w chabrowych łanach jaśniały niczym obłoki na błękicie nieba.


Zgadnijcie co było wysiane na tym polu? Nie był to jęczmień, owies ani chabry :-)

Niestety kilka pięknych okazji uciekło mi s przed nosa. Cykoria podróżnik, której kępy opanowały przydroża między Starołęką a Kamionkami objawiła mi się kiedy akurat zapomniałem aparatu.
Wierzbówka kiprzyca, której kilka pokaźnych łanów ozdabia nieużytki po prawej stronie trasy Swarzędz - Kostrzyn zwróciła moja uwagę kiedy jechałem jako pasażer i nie było mowy o zatrzymaniu się bo się spieszyło :-( O okazjach jakie straciłem w kwietniu i na początku maja wolę nie myśleć. Po prostu zapoluję na nie za rok a na razie bacznie obserwuję pola i pobocza dróg by szukać nowych natchnień i uczyć się piękna i budowania klimatu od najlepszego nauczyciela - natury. 



wtorek, 3 lipca 2012

Ogrody japońskie cz. 2 - projekt

Kiedy w styczniu odebrałem telefon z zaproszeniem na spotkanie z jednym z moich klientów, pomyślałem, że to świetny czas na projektowanie. Krótkie dni i długie wieczory oraz mały „ruch” w interesie sprzyjają dokładniejszemu przyjrzeniu się i przemyśleniu proponowanych rozwiązań. Nie wiedziałem, że projekt pochłonie mnie aż tak bardzo.



Kiedy dojechałem na podwórze trwał remont w jednym z zabudowań obejścia. Jak się okazało, powstawały w nim pokoje z widokiem na część za budynkiem oraz wielka sala kominkowa, której tylną ścianę stanowiły trzy wielkie tafle szkła. Dwie z nich to okna, natomiast w trzeciej znajdowały się drzwi prowadzące na tył budynku. Teren za budynkiem był jeszcze pełen gruzu, kamieni i resztek materiałów budowlanych ale to właśnie on miał stanowić temat opracowania. Podczas oglądania sali kominkowej klient nakreślił mi powód, dla którego mnie wezwał. Pokoje, które powstawały na piętrze, miały być pokojami dla gości a cały remontowany budynek miał stać się w przyszłości pensjonatem. Nie miał to jednak być zwykły pensjonat, ale pensjonat gdzie rodzice, którym urodziło się dziecko z dysfunkcjami neurologicznymi, mogliby znaleźć pomoc, dobrą opiekę dla dziecka i trochę czasu dla siebie by móc odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej. Najpierw mnie zatkało. Pomysł odważny, a skoro mnie samo zderzenie z tym tematem tak poruszyło, to rodzice postawieni w takiej sytuacji rzeczywiście muszą potrzebować pomocy, czasu i miejsca gdzie mogą ochłonąć, nabrać dystansu (o ile to w ogóle możliwe) i spotkać ludzi, z którymi mogliby na ten temat porozmawiać.
Klientowi chodziło o to, by ogród widoczny z tej sali skłaniał do rozmyślań, uspokajał skołatane nerwy i pozwalał się wyciszyć, dlatego wybrał styl japoński, a dokładniej ogród karesansui.

Przykład ogrodu w stylu "karesansui"

Styl ten wyklarował się i rozwinął w okresach Kamakura i Muromachi dzięki działalności mnichów Zen. Ogrody powstawały przy świątyniach buddyjskich, otaczane były murem lub żywopłotem. 
Były to ogrody stworzone do oglądania z jednego miejsca, niczym przestrzenny obraz.

Fragment ogrodu Ryoan-ji w Kioto

Cechował je nacisk na prostotę kompozycji i oszczędność jej elementów. Ogrody miały sprzyjać kontemplacji świata w ujęciu zenistycznym, gdzie człowiek i wszystko co nas otacza, stanowią jedną nierozłączną całość. Rośliny kwitnące i o barwnych liściach usuwano z ogrodu, by nie rozpraszały obserwatora, za to kamień, jako materiał uświadamiający swą trwałością jak krótkie i kruche jest życie człowieka, był bardzo pożądany. Szukano głazów o jak najstarszym wyglądzie, a zamiast wody stosowano grabiony w fale żwir.

Fragment ogrodu Ryoan-ji w Kioto

Zanim rozpocząłem projektowanie, pomimo pięcioletnich studiów na specjalności Kształtowanie Terenów Zieleni, stanąłem przed problemem dotarcia do szerszych niż w programie nauczania materiałów o ogrodach japońskich. Okazało się to trudnym i czasochłonnym zadaniem. Wycieczka do "kraju kwitnącej wiśni" nie wchodziła w grę, a literatura na ten temat w języku polskim jest niestety bardzo uboga. Pomocne okazały się przekłady „Historii Ogrodów” oraz zbiory biblioteczne poznańskich uczelni. Po kilku tygodniach studiowania tematu stanąłem przed kolejnym niemałym wyzwaniem . Jak spełnić warunki narzucone przez wybrany styl i połączyć je z wymaganiami klienta oraz potrzebami jego przyszłych gości?
Stworzenie japońskiego ogrodu w Polsce nie polega na posadzeniu roślin występujących w Japonii i nagromadzeniu stylizowanych przedmiotów, ale na tworzeniu ogrodu z takim podejściem jak robili to japońscy projektanci. Nie sadzimy roślin dlatego, że nam się ta czy inna podoba, ale traktujemy je jako elementy całego ogrodu oraz nośniki znaczeń, często intuicyjnych lub tylko podsuwających skojarzenia.
Ogrodnikom dalekiego wschodu radzono naśladować wielkie dzieła wielkich mistrzów – naśladować, ale nie kopiować. Jako inspirację wybrałem ogród przy świątyni Ryoan-ji w Kioto. 


Plan ogrodu Ryoan-ji w Kioto

Postanowiłem wzorować się na jego formie, ale zamieścić w naszym ogrodzie inne treści. Jednego byłem pewien, temat powinien pochodzić z natury. Ogrody Japonii nawiązują do otaczającego je krajobrazu i miejsca, w którym powstają. Zacząłem więc poszukiwania natchnienia w terenie, niestety krajobraz wielkopolski jest dość płaski i ciężko odnaleźć w nim wyspy czy góry, których szczyty mogłyby naśladować kamienie.

Dęby Rogalińskie na podmokłych łąkach


Zalana żwirownia

Zadrzewienia śródpolne zimą

 Próbowałem znaleźć satelitarny widok większego fragmentu terenu, który byłby ciekawym motywem do miniaturyzacji, ale i tu mozaika pól i terenów zalesionych czy jezior okazała się zbyt zmieniona działalnością człowieka, by nadawały się na mój temat. 


Meandry wielkopolskich rzek 


Kolejnym pomysłem było poszukiwanie inspiracji w kształcie komórek i organelli komórkowych. Nawiązywałoby to do profesji klienta, który jest chirurgiem. Szybko temat odrzuciłem, bo po pierwsze ogród nie powinien kojarzyć się z pracą, a po drugie tego typu założenie zamiast spokoju i wyciszenia przybliżałoby myśli gości do ich problemów. Według literatury inspiracjami do ogrodów karesansui powstających w Japonji są szczyty gór we mgle lub wyspy na spokojnej toni wód.

Szczyty gór we mgle

Czym więc można się inspirować w Polsce?

Zadrzewienie śródpolne wśród wschodzących zbóż.
Ogrody Zen powinny nieść w sobie przesłanie więc zwykłe odwzorowanie ciekawego kształtu czy widoku wydawało mi się zbyt powierzchowne. W opisach i próbach interpretacji Ryoan-ji klient zwrócił mi uwagę, że nie tylko układ kamieni jest ważny, ale także rozkład pustych przestrzeni pomiędzy nimi, doszukiwano się tam wizerunku drzewa, którego pień przechodzi przez główne elementy budynku łącząc go z ogrodem.

Przestrzenie między kamieniami Ryoan-ji układają się w kształt drzewa.

 Po kolejnych kilku tygodniach poszukiwań i rozmyśleń rozwiązanie trafiło do mnie samo. Przeglądając w wolnej chwili co ciekawsze strony i tematy w internecie, trafiłem na wzmiankę o „złotej proporcji”.


Jako że powszechnie występuje w naturze, nazywana jest boską proporcją. Występuje w kilku aspektach i różnych rzędach wielkości, od budowy DNA, przez budowę organizmów żywych, po kształty układów burzowych i galaktyk. Może być stosunkiem długości, ale także kształtem lub liczbami, przedziałem temperatur czy częstotliwością zjawisk. Łączy tak wiele różnych wątków w świecie natury, że automatycznie skłania do pytania o zasady rządzące wszechświatem i o jego projektanta.
„Złotą proporcję” możemy odnaleźć np. w stosunku długości poszczególnych kości palców dłoni. Najkrótsza która znajduje się na czubku palca, pozostaje w złotej proporcji do następnej umieszczonej na środku palca, ta w stosunku do następnej łączącej palec z dłonią, ta pozostaje w takim samym stosunku do długości dłoni, a ta z kolei do kości przedramienia itd. Takie same zależności występują w budowie twarzy i budowie ciała zwierząt.


Złota proporcja w ciele człowieka.

„Złota proporcja” jest też podstawą kreślenia „złotej spirali”. Taką właśnie spiralę możemy odnaleźć w kształcie muszli ślimaków, układach burzowych i kształcie galaktyk.


Złota spirala w muszli ślimaka.



„Złota proporcja” ściśle wiąże się z ciągiem Fibonacciego. Ciąg ten zaczyna się od zera i jedynki, a każdy jego następny wyraz powstaje przez zsumowanie dwóch poprzednich. 0+1=1, 1+1=2, 1+2=3, 2+3=5, 3+5=8, 5+8=13 itd. Wynik dzielenia każdego z wyrazów przez wyraz go poprzedzający dąży do liczby phi wraz z kolejnością miejsc wyrazów w ciągu. 1:1=1, 2:1=2, 3:2=1,5, 5:3=1,66, 8:5= 1,6, 13:8=1,625, 21:13=1,615 itd.
Co ciekawe, ilość spiral prawo i lewoskrętnych w tarczy kwiatu słonecznika zawsze jest równa dwóm kolejnym liczbom z tego ciągu. To samo odnosi się do szyszek sosny czy spiral wyznaczanych przez brodawki cierniowe u kaktusów. Nie mogąc uwierzyć w takie informacje, przeliczyłem spirale wszystkich kaktusów jakie mam w mieszkaniu i rzeczywiście: 3 i 5, 5 i 8, 8 i 13 nigdy innej kombinacji!!!


Występowanie liczb ciągu Fibonacciego w przyrodzie.


Niektórzy doszukują się jej także w biciu serca człowieka i budowie DNA, ale tego nie byłem niestety w stanie sprawdzić.

Złota proporcja w biciu serca.

Od tej chwili wszystko zaczęło samo się układać. „Złota proporcja” spełniała wszystkie warunki.
  • opisywała i występowała w naturze,
  • odkryto ją w Europie, więc wiązała ogród z miejscem jego powstania,
  • skłaniała do rozmyśleń nad budową i zasadami rządzącymi wszechświatem,
  • pozwalała spojrzeć na problemy z innej perspektywy,
  • skłaniała do rozmyśleń nad naszym miejscem w świecie i znaczeniem życia,
  • ukazuje jedność człowieka i świata przyrody,
  • nie nasuwa gotowych odpowiedzi,
  • jest niesymetrycznym podziałem,  więc nadaje się do tworzenia kompozycji według zasad dalekiego wschodu,
  • jako stosunek długości zawiera się w pustej przestrzeni pomiędzy elementami kompozycji, a nie w samych elementach.
Zachwycony znalezionym rozwiązaniem przystąpiłem do projektowania układu kamieni. Wyznaczyłem prostokąt o długości boków wynikającej ze „złotej proporcji, jednak zastosowałem tu tzw. „małą złotą proporcję”, czyli krótszy bok prostokąta był równy krótszemu, a nie dłuższemu odcinkowi wynikającemu ze złotego podziału dłuższego boku. Jak się okazało, podobne proporcje ma ogród w Ryoan-ji. 

Fragment ogrodu Ryoan-ji w Kioto

Naniosłem siatkę podziałów długości obu boków zgodnie ze „złotą proporcją” i osadziłem pierwsze siedem kamieni w miejscach przecinania się linii podziałów. Analizując jak odnoszą się do siebie odległości pomiędzy poszczególnymi kamieniami, zauważyłem bardzo ciekawą rzecz. Sześć kamieni było częściami przynajmniej dwóch złotych podziałów. natomiast jeden nie wiązał się z żadnymi innymi poza tymi, które posłużyły do wyznaczenia jego miejsca. Chciałem poprawić jego położenie wybierając przecięcie innych linii. ale zastana sytuacja nasunęła mi pewien pomysł. Jeśli „złota proporcja” ukazywała, że cały wszechświat jest zbudowany według tych samych zasad i stanowi jedną całość, to kamień, którego położenie wynika z tej zasady, ale nie pasuje do reszty, może symbolizować człowieka w ujęciu europejskim. Tym bardziej, że był to czwarty kamień w układzie. Czwarty kamień w układzie z siedmiu pozostaje środkowym - typowo zachodnie podejście. Jesteśmy częścią przyrody, a jednak czujemy że nie do końca do niej pasujemy oraz stawiamy się w centrum – kamień pozostał na miejscu.

Projekt ogrodu w stylu karesansui gdzie rozkład kamieni jest podyktowany złotą proporcją.

Zadowolony z wyniku jaki otrzymałem byłem gotów przedstawić wstępne wizualizacje klientowi.
Umówiłem się na przedstawienie koncepcji. Klient był zachwycony. Zapytał jedynie ile będzie kamieni i co symbolizują pozostałe kamienie skoro jeden z nich to człowiek?
Zacząłem się zastanawiać jakie treści, niesione przez liczbę kamieni, można dodać??? Wpadłem na to by poszukać jak wygląda symbolika liczby 6 w ujęciu Zen. W końcu znaczenie środkowego kamienia nasunęło się po analizie jego położenia, więc może i tym razem się uda. Okazało się że to był kolejny strzał w dziesiątkę. Według buddyzmu człowiek może, w zależności od uczynków w życiu obecnym, odrodzić się w jednym z sześciu światów samsary, czyli ścieżki wcieleń. Światy te dzielą się na trzy światy górne i trzy dolne. Światy górne to świat bogów, półbogów i ludzi. Są to światy uznawane za szczęśliwe. Światy dolne to świat zwierząt, nieszczęśliwych duchów i piekło.
Zmieniając kamienie na wyspy, otrzymujemy więc w ogrodzie obraz człowieka przed sześcioma możliwymi ścieżkami, a to którą podąży zależy od czynów jakich dokona w życiu obecnym. Wyspy dają też większe możliwości aranżacji kompozycji. Światy górne zostały zobrazowane przez kamienie w otoczeniu niskiej zieleni i drzew formowanych według zasad bonsai.

  • Świat bogów



    Największa z wysp o średnicy 212 cm, co wynika ze złotego podziału długości boków ogrodu. W skład kompozycji wchodzi największy z kamieni o średnicy ok 1m oraz kilka pomniejszych. Kamienie powinny występować pojedynczo lub w zespołach po 2, 3 lub 5 i nie powinny obejmować wyspy nieprzerwanym pierścieniem na całym jej obwodzie. Na wyspie znajduje się najwyższe w ogrodzie drzewo – sosna formowana według zasad bonsai. Pozostała zieleń to porastający całą wyspę dywan z macierzanki wczesnej lub mchu. Wyspa powinna kompozycją przywodzić na myśl spokojny wypoczynek na łonie natury, co możemy osiągnąć poprzez asymetryczne usytuowanie większości kamieni i drzewka po jednej stronie wyspy (tu lewej, co ma znaczenie w odbiorze kompozycji całego ogrodu), tworząc po drugiej jej stronie miniaturową polanę. Korona drzewka sięgająca ponad polanę daje schronienie przed zbyt ostrymi promieniami słońca, a konar również wygięty w tą stronę, daje schronienie przed ewentualnym deszczem. Polana zachęca do odpoczynku pod drzewem. Niestety może ona również kojarzyć się z miejscem oświecenia Buddy co pozostaje w sprzeczności z naturą świata bogów, gdzie nie można zakończyć ścieżki samsary. Zastosowanie sosny może dodatkowo odwodzić od tego typu skojarzeń, gdyż Budda doznał oświecenia pod drzewem liściastym – uważa się, że był to figowiec pagodowy.

Inspiracja do projektu światów górnych.



  • Świat półbogów

Wyspa o średnicy 130 cm. Tutaj także występują duże kamienie, drzewa i powierzchnia porośnięta zielonym dywanem, ale brak już miejsc kojarzących się tak błogo jak polana na wyspie świata bogów. Największe kamienie znajdują się po prawej stronie wyspy, co będzie miało znaczenie w odbiorze kompozycji ogrodu jako całości. Sosny są formowane w mniej przyjazne człowiekowi kształty. Bardziej pionowe pnie i konary robią wrażenie niedostępnych i mniej opiekuńczych, jakby drzewa żyły tu własnym życiem, i nie były pomocne mieszkańcom. Ma to nawiązywać do jednego z opisów przedstawiających różnicę i zależności między światem bogów i półbogów za pomocą właśnie drzewa. Korzenie i pień owego drzewa tkwią w świecie półbogów, to oni się nim opiekują, ale korona i owoce są poza ich zasięgiem, w świecie bogów, którzy korzystają z nich nie musząc opiekować się drzewem. Rodzi to zawiść i zazdrość półbogów.

Inspiracja do projektu światów górnych.


  • Świat ludzi


Wyspa o średnicy 80 cm. Kompozycja składa się ze średniej wielkości kamieni, dywanu niskich roślin okrywowych oraz krzewu tawuły japońskiej w odmianie o zielonych liściach. Ciężar kompozycji przeniesiony jest na lewą stronę. Tawuła jako mniejsza i niższa od sosen zaznacza miejsce świata ludzi wśród innych światów, ale jednocześnie jako krzew liściasty symbolizuje figowca, pod którym Budda doznał oświecenia i zwraca uwagę, że to właśnie w tym, i żadnym innym, świecie możliwe jest zakończenie ścieżki samsary. Tawuła powinna być przystrzygana w półkulistą formę jaką osiągają dorosłe figowce. Dzięki systematycznemu cięciu nie dojdzie do kwitnienia, co byłoby tu niewskazane. Podkrzesanie liści rośliny do ok 1/3 wysokości odsłoni wielopniową, krzewiastą naturę tawuły, co może świetnie imitować pnie figowców, powstałe u starych drzew po wrośnięciu korzeni powietrznych w podłoże. Mniej odporną na mróz, ale bardziej przypominającą kolorem liści fikusa, zimozieloną alternatywą dla tawuły jest bukszpan wiecznie zielony lub ostrokrzew bukszpanolistny.



  • Człowiek


Wyspa symbolizująca człowieka. Czwarta wyspa licząc od dowolnej strony ma średnicę 80 cm. Wyspa pozbawiona jest kamieni i drzew, co podkreśla jak krótkie i ulotne jest życie człowieka. Wyspę pokrywa dywan z macierzanki lub mchu, na którym wybija się jeden krzew tawuły, przypominający o możliwości osiągnięcia oświecenia. Zarówno wielkość jak i występowanie krzewu liściastego ma również powiązać tą wyspę z wyspą świata ludzi.


  • Świat zwierząt



Wyspa o średnicy 50 cm. Kompozycja składa się z jednego średniej wielkości lub dużego kamienia opasanego dywanem z zielonych roślin płożących. Jest to świat niższy, więc brak tu drzew i krzewów. Pozostaje on jednak blisko świata ludzi skąd wynika zarówno jego położenie w kompozycji ogrodu w pobliżu wysp światów wyższych jak i obecność roślin.

Inspiracja świata zwierząt.



  • Świat nieszczęśliwych duchów i piekło

Wyspy obu tych światów to pozbawione zieleni kamienie lub ich zespoły o średnicy 50 cm. Są położone z daleka od wysp innych światów i najmniej przyjazne. 



Inspiracje światów dolnych.




Opis kompozycji






    Kompozycja ogrodu składa się z siedmiu wysp usytuowanych na płaszczyźnie pokrytej szaro-białym żwirem i otoczonej pasmem z ciemnych otoczaków oraz murem. Całość kompozycji oparta jest na złotej proporcji, co ma nawiązywać do Europy, gdzie ją odkryto, jako miejsca powstania ogrodu. Możemy ją odnaleźć w stosunku wysokości murku do wysokości jego zadaszenia, szerokości opaski do szerokości krawężników, rozmieszczeniu wysp, ich szerokościach, a nawet liczbie wysp tego samego wymiaru, która wynika z Ciągu Fibonacciego i wynosi kolejno od największej: 1 x 212 cm, 1 x 130cm, 2 x 80 cm, 3 x 50 cm
    Wyspy są rozmieszczone tak, że światy wyższe oraz świat zwierząt skupione są bliżej centralnej części kompozycji, natomiast dwa najniższe światy znajdują się w odległych krańcach. W pobliżu optycznego środka kompozycji znajduje się wyspa świata ludzi i wyspa symbolizująca człowieka pozbawiona kamieni będących czynnikiem najwolniej ustępującym czasowi. Brak kamieni ma za zadanie podkreślić krótkość i delikatność człowieka wobec przyrody.
    Wyspa ta jest czwartą, czyli środkową, w układzie z siedmiu, co podkreśla europejskie postrzeganie człowieka w centrum świata mimo jego kruchości.
    Rozmieszczenie kamieni na poszczególnych wyspach (prawe lub lewe - według wcześniejszego opisu) przenosi ciężar kompozycji w lewo,  co równoważy wrażenie przesunięcia go w prawo, wywołane większą ilością elementów po prawej stronie ogrodu i pozwala zachować równowagę i stabilność kompozycji.
    Kamienie zastosowane w kompozycji to polne głazy narzutowe nawiązujące do geograficznego położenia miejsca założenia ogrodu i otaczającego go krajobrazu, gdzie głazy te występują naturalnie. Jednocześnie łagodne krawędzie kamieni nie wprowadzają atmosfery dramatu i zbytniej dynamiki w układ, co byłoby sprzeczne z wytycznymi projektu.